wtorek, 18 lutego 2014

Luty gna jak zwariowany!

Ani się obejrzałam, a już osiemnasty! Dostałam dziś sygnał, że dawno nie pisałam i okazuje się, że faktycznie. Biję się w piersi i obiecuję poprawę!

Jutro kolejny wyjazd do Wrocławia i spotkanie z nową terapeutką, koleżanką Rosy. Ciekawe jak Anula ją zaakceptuje i czy ja się dogadam, hehe... Z Rosą jakoś się udawało, to może i ze zmienniczką damy radę? Dla terapii taka zmiana raz na jakiś czas jest dobra - inne ręce, inne podejście. Zobaczymy...
Jestem coraz bardziej zmęczona :( Maluszka ciężka, to jedno, ale też potrzebuję po prostu chwili przerwy w nieustannej opiece nad nią. Trzy czy cztery dni bez gnania na zabiegi, zastanawiania się jak ze wszystkim zdążyć, myślenia co by tu jeszcze... Kilka dni tylko i wyłącznie dla mnie. Boże, co to by był za luksus!!! Mogłabym naładować akumulatory, wyspać się za wszystkie czasy, nic nie musieć, pójść do kina, wybrać się na dłuuuuugi spacer gdzie oczy poniosą, odciąć się od jakichkolwiek informacji i zresetować... Spotkać się z koleżanką, może poszukać bursztynów, kupić na kolację kremówki i wino, poczytać w piżamie do południa... Rety! Jakie piękne marzenie! :))) Tak mi tego potrzeba jak kani dżdżu. Mogłabym wrócić naładowana energią i zasuwać przez kolejne dwa lata, a na pewno przez rok. Hmmm.... Żeby coś się zdarzyło, trzeba marzyć, jak twierdził Jonasz Kofta... Zatem będę marzyć intensywnie i pomagać słownie tym marzeniom :)) Może coś z tego wyjdzie...?

Anuszka wyzdrowiała i wznowiłyśmy rehabilitację, przy czy okazało się, że znów widać postępy :) Bardzo mnie to cieszy i potwierdza, że idziemy dobrą drogą. 
Wolontariuszka okazała się bardzo miłą dziewczyną, od razu przypadła Ani do gustu, mnie zresztą też. Bawi się z Małą w różne układanki, czyta Jej i prowadza po mieszkaniu, a ja w tym czasie mogę coś zrobić w domu, czego w danej chwili nie mogłabym z Anią. Na przykład rozbić kotlety albo umyć głowę. A propos - co dziś powiedziało moje dziecko gdy pojechało z tatusiem do logopedy i pani zapytała co mama robi...? "Kotlety!" :)))

Mieliśmy zmartwienie z wnusią Hanusią, ale okazało się, że chyba jest wszystko w porządku. Prężyła się i odginała do tyłu, za mocno też zaciskała piąstki. Obejrzały ją dwie rehabilitantki i pani neurolog, zgodnie orzekając, że to prawdopodobnie od brzuszkowych wzdęć, a częściowo od ułożenia płodowego. Młodzi mają kilka zaleceń do pielęgnacji i kontolę za 1-2 miesiące. Ufff..... :)

Jutro od rana szał pakowania. Dobrze, że starsza Córa przyjdzie z Hanusią mieć oko na Andzię gdy będę znosić torby do auta. Pakować się chyba już mogę automatycznie, po tylu wyjazdach. Postaram się tylko zabrać jak najmniej, bo tym razem będę sama, a kręgosłup co jakiś czas przypomina o swoim istnieniu...

Napiszę wkrótce! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.