piątek, 7 lutego 2014

Choróbsko, niestety...

Anula zakatarzona od kilku dni i chociaż poza tym żywotna, martwi mnie, że trwa to już tak długo. Dostaje leki, ale nie jest lepiej. Gorzej co prawda też nie, na szczęście. Po powrocie z Wrocławia gorączkowała, potem przeszło, a po kilku dniach katar, nie wiem czy to łączyć, czy nie? W każdym razie rehabilitacja odwołana, niestety. Co gorsza nie wiem, czy pojedziemy w poniedziałek :(
TatoMąż też pochorowany, łamało Go od kilku dni, ale nie może wyleżeć, a nawet miał delegację na drugi koniec Polski. Echhh.... Musi odpocząć w weekend.

Żeby nie było tylko gorzko, są i dobre wieści - Anula coraz ładniej klęczy na kanapie, tułowiem leżąc na oparciu. Sięga w ten sposób różne rzeczy ze stolika przy kanapie, a szczególnie domaga się otwierania komputera i oglądania Świnki Peppy. Mogłaby oglądać tą bajkę cały dzień, ale oczywiście Jej dawkujemy :)

Zabraliśmy się z Mężem i sąsiadem za zbieranie podpisów i pieniędzy na montaż domofonu w klatce, bo mamy już dość śpiących i brudzących bezdomnych i osiągnęliśmy niespodziewany sukces - prawie wszyscy lokatorzy wpłacili. W poniedziałek dopłacą ci, którzy czekają na pensję i zostanie jedna rodzina, która nie chce. Dokładniej, nie chce się zgodzić mąż, żona chciałaby się przyłączyć, ale decyduje małżonek. No cóż... Z nimi czy bez nich, domofon będzie montowany i może wreszcie zyskamy trochę spokoju w klatce.

A jutro ma do nas przyjść młoda dziewczyna, która chce raz w tygodniu zajmować się Anią jako wolontariuszka. Dwie godzinki po południu, ale dla mnie to byłaby duża pomoc, zawsze coś można w tym czasie w domu ogarnąć. Zobaczymy jak  się uda spotkanie :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.