sobota, 22 marca 2014

Koniec laby

Ale była! Hura!!! :)
Udało się, wyjechałam. Naspacerowałam się każdego dnia, zebrałam trochę bursztynów, byłam w kinie, na molo w Sopocie i na gdańskiej starówce. Dziś spotkałam się z koleżanką i wraz z rodzinką pokazała mi bardzo fajne miejsce, którego nie znałam. Było super.
Przez ten czas odwiedziłam kilka "starych" miejsc. Chyba się starzeję, robię się coraz bardziej sentymentalna ;) Fajnie byłoby zostać tu jeszcze ze dwa dni, ale i tak się bardzo cieszę, że udało się to, co właśnie mija. Starałam się czerpać z każdej chwili siłę do tego, co mnie czeka po powrocie. Cudownie, że się udało! :))
Nie obyło się, niestety, bez zgrzytów, bo chyba byłoby zbyt pięknie. Kartonowo-gipsowe ściany pensjonatu nie izolują niczego, a już na pewno nie dźwięk, a nadjechało trzydzieści osób na szkolenie/konferencję. Gadają, latają po piętrach i na zewnątrz i choć starają się nie robić zbytniego hałasu to i tak o ciszę i spokój trudno... Szkoda, bo miejsce całkiem fajne i urokliwe. Niestety już tu nie wrócę. Jeśli jeszcze nadarzy się możliwość wyjazdu po odpoczynek, będę musiała poszukać innego azylu.

Maluszka dzielnie ćwiczy i integruje się z Tatą, szczęśliwa że ma go wreszcie dla siebie i to przez tyle dni. Mężowi też przyda się oderwanie od codzienności. Doświadczenie moich obowiązków pozwoli nam się na pewno lepiej zrozumieć. Jednym słowem - wszyscy skorzystali :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.