piątek, 14 listopada 2014

Dwa lata

Tyle jesteśmy razem, mój Blogu. Dwa lata. Bardzo mi przez ten czas pomogłeś, szczególnie na początku naszej wspólnej drogi. Tak wiele się przez ten czas wydarzyło... Gdy sięgam pamięcią wstecz, widzę pokój w Geovicie w Dąbkach i pierwszy turnus malutkiej Anuli. Pamiętam swój lęk, ale i nadzieję, bo była jeszcze taka malutka... Wtedy nie całkiem do mnie docierało jak bardzo jest źle. Wierzyłam, że za chwilę, za miesiąc lub dwa, Maluszka zacznie się obracać, a potem już pójdzie "z górki" i wyrównamy wszystkie zaległości. Pamiętam też słowa Karimy, że za dwa lata Ania będzie zdrowa jak inne dzieci. Popłakałam się wtedy ze wzruszenia i nadziei.
Dwa lata właśnie minęły i Ania nie jest zdrowa, a ja już wiem, że nie będzie. Przeszłam daleką drogę. Długą, krętą i wyboistą, pełną złych i dobrych niespodzianek i pytań, na które musieliśmy sami dać sobie odpowiedzi. Ciągle pojawiają się nowe wyzwania, ale także nowe radości. I cały czas mamy szansę na samodzielność, co prawda bliższą kul niż samodzielnego biegania, ale jednak. I o tę samodzielność mojego ukochanego dziecka będę walczyć bez ustanku, dopóki mi starczy sił. Najważniejsze są siły Anuli, a Ona swoją dzielnością, radością i siłą mogłaby zawstydzić niejednego dorosłego człowieka. 

Zaniedbałam Cię mój Blogu i miałam zamiar nawet opuścić, ale chyba tego nie zrobię. Dużo się dzieje i sporo na mnie spadło, nie starczało mi energii na pisanie. Nie ukrywam, że swoje zrobiła też świadomość zaglądania tu przez niekochającą i niekochaną rodzinkę, a jakikolwiek kontakt z nimi, nawet jednostronny, boli mnie wręcz fizycznie. Od razu mam przed oczami swoje koszmarne dzieciństwo, a lepiej mi się żyje gdy o nim nie pamiętam. Swoją droga to ciekawe, jak można latami chlać i katować swoje dziecko, a potem się dziwić, że ono nie chce kontaktu gdy dorosło. Widać można. Nie zamierzam się nad tym więcej zastanawiać. Temat uważam za definitywnie zamknięty raz na zawsze.

Anula mi dużo choruje :( Poszła do przedszkola i zaczęło się, dokładnie jak ze Starszaczką. W zasadzie wróciłam do pracy teoretycznie, bo w praktyce w kółko siedzę na opiece i z przerażeniem patrzę w przyszłość. Dobrze, że wakacyjny wyjazd nam się udał, było z czego rozładowywać akumulator, a choroby spadły zaraz po powrocie i falują do chwili obecnej. Jesteśmy w kropce... Do zdrowego dziecka można w ostateczności zatrudnić opiekunkę, ale z niepełnosprawnym dzieckiem już nie będzie to takie proste. Echhh...

Tuż przed Wszystkimi Świętymi zmarł na raka mój bardzo dobry znajomy i choć ta śmierć zbliżała się nieuchronnie, to smutek i pustka pozostają....

Nie wiem jak często uda mi się wracać do Ciebie, mój Blogu, ale będę się starać. Może coś się przełamie i przestanie być tylko źle i smutno. Może uda mi się wyjść ze skorupy, w której sobie ostatnio najchętniej siedzę. Może...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.