czwartek, 27 marca 2014

Parking

Niedziela przywitała mnie deszczem i nie było aż tak żal wyjeżdżać.
Aklimatyzacja taka jak zwykle - dwa dni z ciężką głową, buuu... Prawie zawsze tak mam gdy wracam znad morza. Tam rozpiera mnie energia, nawet po wielogodzinnej podróży, a tu w analogicznej sytuacji tylko bym spała i spała. Co nie jest możliwe, więc chodzę jak zombie, dopóki się organizm nie przestawi.
Maluszka trochę narzeka na ucho i być może jest to powtórka sytuacji z zeszłego roku, więc postanowiliśmy  Ją zabrać do lekarza. W kolejce było kilkanaście osób! Czekania na kilka godzin, zrezygnowaliśmy. Spróbuję dzisiaj, oby się udało.
Wczoraj Ania miała konsultację psychologa i logopedy w naszym Ośrodku. Orzekli, że idzie jak burza :)) Intelektualnie i z rozwojem mowy oczywiście, ruchowo jeszcze bardzo dużo pracy przed nami.

Spotkała mnie bardzo niemiła niepodzianka. Parkowałam z Anią na miejscu dla niepełnosprawnych, obok było drugie, puste. Po chwili podjechał tam wypasiony czarny samochód, z którego wysiadła kobieta z dwójką kilkuletnich dzieci. Nie wytrzymałam i zapytałam, czy ma uprawnienia żeby tu stać, na co ona: "A pani??" I wdała się ze mną w pyskówkę, że przez takie osoby jak ja ludzie są źle nastawieni do niepełnosprawnych i jeśli chcę to mogę wezwać odpowiednie służby, a nie zwracać jej uwagę! Nie docierało, że to ona postąpiła źle, zajmując miejsce, do którego nie ma prawa. Oznaczone wielką tablicą z napisem: "Zabrałeś moje miejsce, weź moje kalectwo". I poszła sobie, wzruszając ramionami. Tak mnie roztrzęsła i oburzyła, że nie byłam w stanie zadzwonić po Straż Miejską, bo bym się chyba popłakała do słuchawki. Jak można być taką beznadziejną małpą??? W głowie mi się to nie mieści... Miałam kiedyś sytuację, że chciałam zaparkować z Anią, a tuż przede mną na miejsce wjechał jakiś facet, po czym się okazało, że nie ma uprawnień, ale grzecznie przeprosił, udał, że nie widział znaku i przeparkował na inne miejsce. Ta bezczelna baba natomiast uważała, że to ja robię problem! Masakra... Mąż mi wieczorem powiedział, że trzeba było zrobić zdjęcie z numerami rejestracyjnymi i dzwonić, skoro pani sobie tego życzyła. Następnym razem będę chyba bardziej przygotowana na taką podłość i zadzwonię, chociaż wolałabym, żeby nie było następnego razu...
Dodam, że parking był wielopoziomowy, miejsca były, tylko to było oczywiście najbliżej drzwi. Zdrowi ludzie albo single bez dzieci permanentnie zajmują w centrach handlowych miejsca przeznaczone dla inwalidów albo rodzin z dziećmi w wózkach i mają w głębokim poważaniu, że nie zaszkodzi im spacer kilka metrów dalej. Cwaniaki. Ciekawe, czy chcieliby się zamienić miejscami nie tylko na parkingu, ale w życiu? 

sobota, 22 marca 2014

Koniec laby

Ale była! Hura!!! :)
Udało się, wyjechałam. Naspacerowałam się każdego dnia, zebrałam trochę bursztynów, byłam w kinie, na molo w Sopocie i na gdańskiej starówce. Dziś spotkałam się z koleżanką i wraz z rodzinką pokazała mi bardzo fajne miejsce, którego nie znałam. Było super.
Przez ten czas odwiedziłam kilka "starych" miejsc. Chyba się starzeję, robię się coraz bardziej sentymentalna ;) Fajnie byłoby zostać tu jeszcze ze dwa dni, ale i tak się bardzo cieszę, że udało się to, co właśnie mija. Starałam się czerpać z każdej chwili siłę do tego, co mnie czeka po powrocie. Cudownie, że się udało! :))
Nie obyło się, niestety, bez zgrzytów, bo chyba byłoby zbyt pięknie. Kartonowo-gipsowe ściany pensjonatu nie izolują niczego, a już na pewno nie dźwięk, a nadjechało trzydzieści osób na szkolenie/konferencję. Gadają, latają po piętrach i na zewnątrz i choć starają się nie robić zbytniego hałasu to i tak o ciszę i spokój trudno... Szkoda, bo miejsce całkiem fajne i urokliwe. Niestety już tu nie wrócę. Jeśli jeszcze nadarzy się możliwość wyjazdu po odpoczynek, będę musiała poszukać innego azylu.

Maluszka dzielnie ćwiczy i integruje się z Tatą, szczęśliwa że ma go wreszcie dla siebie i to przez tyle dni. Mężowi też przyda się oderwanie od codzienności. Doświadczenie moich obowiązków pozwoli nam się na pewno lepiej zrozumieć. Jednym słowem - wszyscy skorzystali :)

niedziela, 16 marca 2014

Radosne perspektywy :)

Oby nie zapeszyć... Tfu, tfu! Na psa urok! :)
Prawdopodobnie uda mi się wyjechać i odpocząć kilka dni :))) Mąż zdecydował, że tym razem on pojedzie z Anią do Wrocławia, a ja mam zregenerować siły. Bardzo wiele to dla mnie znaczy, ponieważ wiem jaką ma sytuację w pracy. Musiał widzieć, że źle ze mną... W tej chwili jest trochę lepiej, ale nadal niezbyt dobrze, a kręgosłup już chyba nigdy nie przestanie mi dokuczać :( Skończyłam kolejną serię rehabilitacji i boli jak bolał, buuu... Marzyłam, że wybiorę się na bursztyny, ale w tej sytuacji może mi się nie udać, bo o schylaniu się nie ma mowy. Jeśli nawet pozostanie tylko spacer po plaży, to i tak będę szczęśliwa :) Odwiedzę koleżankę :) Pójdę do kina i na basen, wyśpię się :) Anula będzie w dobrych rękach, więc będę mogła odpocząć bez wyrzutów sumienia.

Bardzo mi to potrzebne, bardzo. Ostatnie dwa tygodnie były intensywne, podobnie zresztą jak i wszystkie inne... Rozpoczęłyśmy z Anulą hipoterapię, z czego się bardzo cieszę, ale to kolejne zajęcia, na które muszę Maluszkę zawieźć, czyli dodźwigać do auta, albo dźwignąć wózek do bagażnika. Pogoda była piękna, więc i spacery oczywiście, łącznie z huśtawkami i wszystko byłoby cudnie, gdyby nie kręgosłup :( Słodki ciężar mojej ukochanej Córeczki zaczyna być coraz większym problemem :( Prawdopodobnie będziemy musieli pomyśleć o zmianie wózka na lżejszy, ale skąd weźmiemy kilkanaście tysięcy..??? Miałam nadzieję, że w ciągu roku Ania zacznie stać, nawet jeśli nie chodzić, ale muszę zweryfikować poglądy. Echh... Oby mi się tylko udało oderwać od tych problemów i przemyśleń chociaż na kilka dni...

niedziela, 2 marca 2014

Wypełzanie na powierzchnię

Siedzę sobie na (w) dole, więc może być już tylko lepiej. Jeszcze nie jest, ale będzie. Mam jakieś światełka w tunelu i to mnie trzyma w pionie.
Oczywiście chodzę i funkcjonuję, bywają nawet całkiem dobre chwile, natomiast czarna chmura powraca i powraca, uparcie nie chcąc się ode mnie oderwać. Na szczęście dokładnie wiem czego mi potrzeba, a to duży plus. Może dotrwam do czasu realizacji. Co tam "może".Muszę dotrwać.

Wczoraj był bardzo dobry dzień. Oddaliśmy zakrętki do skupu i okazało się, że jest ich grubo ponad tona! Dziękujemy wszystkim dobrym ludziom, którzy włączyli się w zbiórkę i zbieramy dalej. Takie chwile podnoszą na duchu.