środa, 28 sierpnia 2013

Się dzieje!

Uffff.....!!
Wszystko się cudnie udało! :) Panna Młoda śliczna, ziewna i pełna wdzięku, uroczystość zaślubin okraszona radosnym szczebiotem Ani, a wesele udane pod każdym względem. Obie Córki wytrzymały bardzo długo, pozwoliły sobie na kryzys dopiero po głównych punktach zabawy. Zostały odwiezione do domów, młodsza "po angielsku", w asyście brata, starsza - z fanfarami i pożegnaniem brawami. Każdy zrozumiał stan młodej żony, goście bawili się nadal, a Pan Młody czynił honory za dwoje. Córka już odpoczęła i ma sie dobrze, ze mnie zeszło mobilizacyjne napięcie i możemy miło wspominać ubiegłą sobotę, oglądając pamiątkowe zdjęcia. 
Teraz jeszcze dokończenie remontu, przeprowadzka - i możemy spokojnie czekać na Dzieciątko :)

Od poniedziałku nastała codzienność wypełniona terapią, a dziś stało się coś niebywałego, co miało się stać, ale do końca nie wierzyłam... Miałyśmy umówioną wizytę u dr Masgutowej. Zrobiła Ani terapię i... wyrównała część zniekształceń główki! Autentycznie. Na naszych oczach. Tam gdzie były wypłaszczenia, wypchnęło kości po łuku. Nie wiem, w jaki sposób pani doktor to zrobiła (tzn. widziałam jak, ale nie rozumiem i nie ogarniam...), ale zrobiła i główka Anuli jest bardziej kulista. Cuda...?
A stało się to w urodziny Jej siostry, czyli sobotniej Panny Młodej. Taki zbieg okoliczności :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.