wtorek, 19 marca 2013

Gdzie ta wiosna???

Wczoraj było buro, ponuro i wietrznie. Jechałyśmy rano na rehabilitację i zaraz po wyjściu z klatki schodowej uderzyło w nas nieprzyjemne zimno, przenikające do szpiku kości. Niebo było stalowe, wisiały na nim gęste chmury. Z radością wróciłam do domu i nie chciało mi się ruszać już nigdzie. Mąż wrócił z pracy i narzekał na to samo - rano miał w Łodzi jeszcze trochę słońca, ale gdy wracał z pracy dopadło go to niemiłe zimno. Mnie po południu rozbolała głowa, tabletki niewiele pomagały. A dziś rano otwieram żaluzje i... śnieżyca! Wszystko jasne... Choć zawsze boli mnie głowa przy spadku ciśnienia i śniegowych chmurach, nie powiązałam tego z drugą połową marca... 
W tej chwili za oknem dosypuje jak z przeciętej poduszki. Okoliczne drzewa otulone pierzynką. a śnieg leży do wysokości płotka okalającego plac zabaw, czyli 30 cm. W kilku miejscach zasypał border.
Nie wiem jak długo będzie tak sypać, ale jeśli cały dzień to kiepsko widzę wyjazd do Łodzi na terapię Vojty. Wizytę mamy bardzo późno, po 18-stej. I teraz opcje są dwie - albo do tego czasu drogowcy się przebudzą, wyślą jakieś pługi i nie będzie źle, albo wręcz przeciwnie - z braku pieniędzy na odśnieżanie (Łódź już pod koniec stycznia goniła w piętkę i uruchamiała rezerwy) pług przejedzie raz na jakiś czas, a śnieg będzie szybszy... Właśnie widzę, jak gospodyni odśnieża chodnik sąsiedniego bloku. Młoda, energiczna dziewczyna. Kończy wejście do drugiej klatki i zaczyna przejście miedzy drugą a trzecią, można powiedzieć, że jest prawie w połowie pracy. Tymczasem kostka w szczycie bloku, przy pierwszej klatce, jest już widoczna jak przez mgłę. Zanim kobitka dojdzie do czwartej klatki, zapada jej pierwszą... Nie jest dobrze...
Poczekam jeszcze, zadzwonię tez do Męża jak tam w Łodzi. W ostateczności nie pojedziemy.

W sobotę mamy gości, przełożonych z powodu choroby. Zapowiada się, że muszę umyć okna w mróz i śnieg. No trudno... Sześć lat temu było podobnie, mam zdjęcie zrobione z okna w pracy - 6 kwietnia, a wokół pierzynka ze śniegu. Wtedy zima przyszła późno, po Bożym Narodzeniu, ale trzymała się dzielnie i długo. Chyba mamy powtórkę z rozrywki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.