sobota, 5 października 2013

Troszkę lepiej, nie zapeszając...

Ufff.. Mogę chodzić. Nie daję jeszcze rady się schylać, ale przemieszczam się coraz sprawniej. Leki działają.  Martwi mnie drętwienie i lekki obrzęk prawej ręki :( No nic... Wyniki rentgena w poniedziałek, zobaczymy...

Jeden z synów wychodzi z przeziębienia, to drugi zaniemógł i leży dziś cały dzień, prawie nie je i ciągle śpi. Ania jednak miała trochę świstów w oskrzelach, bierze antybiotyk. Co za czas niedobry nastał, buuu... Aż się boję pisać, że ze Starszaczką dobrze, tfu tfu, na psa urok. Całe szczęście, że przestałam już być słomianą wdową, ale biedny Tatomąż ma wycisk nie z tej ziemi. Mam nadzieję, że szybko się pozbieram. Oby!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.