wtorek, 22 października 2013

Wrocław, Warszawa i dom - wiele się dzieje!

Zacznę od końca, czyli tego co po powrocie. I zacznę od dobrych informacji. Na subkoncie Ani zarejestrowały się przelewy z 1% podatku :))) Przekazana dla Maluszki kwota pozwoli nam zrefundować jeden wyjazd do Zabajki, hipoterapię i konsultację w Sosnowcu :) Wszystkim dobrym ludziom, którzy pomagają nam stawiać Anulkę na nogi, z całego serca stokrotnie dziękujemy!! Mamy nadzieję, że możemy na Was liczyć również w przyszłym roku i wspólnie doprowadzimy do tego, że Ania odzyska sprawność! :)))

Nie wszystko jednak chce być dobrze, niestety. Najpierw chandra, (zaczęła się jeszcze w stolicy), a dziś wypadek Męża - jechał spokojnie i nagle dostał w tył auta. Kierowca, który w niego uderzył, na moment zasnął za kierownicą. Na szczęście skończyło się bez poważnych obrażeń i oby ból głowy nie zwiastował  niczego groźnego, ale strach o Męża poszybował mi w górę jak sterowiec... Szczególnie w połączeniu z ogólnie kiepskim nastrojem...
Kiepsko jest nie tylko emocjonalnie, ale także fizycznie - jeszcze we Wrocławiu poczułam się tak fatalnie, że podjęłam decyzję o odstawieniu leków. Leciałam z nóg, miałam ustawiczne skurcze żołądka, a do tego dostałam na twarzy i szyi wysypki podobnej do trądziku. Prawdopodobnie nadwrażliwość na Mydocalm, ale odstawiłam też diklofenak i już następnego dnia czułam się lepiej i dałam radę dojechać do Warszawy, natomiast wróciły bóle kręgosłupa. Złe samopoczucie nie nastroiło mnie pozytywnie do życia, a w dodatku na szkoleniu poruszono kilka wątków, które nadwątliły moją świeżo rodzącą się nadzieję co do pozytywnych zmian u Ani. Na plus za to z pewnością mogę policzyć fakt, że jeden z rodziców przekonał mnie do zorganizowania zbiórki nakrętek i właśnie jestem w trakcie organizowania się w tej kwestii. Musimy uzbierać środki na leczenie Małej, bez mojej pensji robi się coraz ciężej.

I na koniec znów dobre wiadomości! Węgierska terapia we Wrocławiu wygląda obiecująco :) Trudno na razie powiedzieć coś wiecej, ale mam poczucie, że idziemy w dobrym kierunku i Ani to pomoże. Rosa wie co robi, to widać w każdej chwili, ma ogromne doświadczenie. Same oddziaływania są jeszcze inne niż to, co poznaliśmy do tej pory, ale przekonuje mnie to co widzę i będziemy kontynuować tak długo, jak długo starczy nam sił i środków, i jak długo Rosa będzie przylatywać do Wrocławia. I oby przylatywała przynajmniej przez cały następny rok.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.