czwartek, 12 czerwca 2014

Mamy kolejne sukcesy!!!

Po powrocie było mi chwilami dosyć ciężko, cały czas wracał lęk ile jeszcze uda nam się wywalczyć i gdzie będzie granica, do której dojdzie Ania. Dziś jednak nastrój mam o wiele lepszy (choć boli mnie głowa na zmianę pogody). Jest się z czego cieszyć - Anula je sama łyżeczką!!! :))) Tak bardzo się bałam czy to nastąpi i właśnie nastąpiło! Zjadła całkiem sama ponad połowę opakowania homogenizowanego serka. Jestem bardzo szczęśliwa! :)
Wczoraj był bardzo fajny dzień. Pojechałyśmy do Łodzi, do pani neurolog, zabierając ze sobą Starszaczkę z  Córcią. Pani neurolog sywierdziła, że Ania będzie siedzieć i chodzić. Potrzebuję takich słów, potrzebuję koła, które mogę chwycić. Wierzę, że nam się uda, ale przychodzą też trudniejsze chwile i wtedy dobre prognozy ze strony specjalistów pomagają zbierać siły do walki.
Po obiadku wybrałyśmy się do zoo. Anula chwilami się przestraszała i zarządzała: "Idziemy stąd!" Nie spodobały jej się rozwrzeszczane papugi i z trudem zniosła ogromne motyle, przelatujące z nagłym trzepotem lub siadające Jej na ramieniu. Bała się też pawia, spacerującego alejkami i śmiało podchodzącego do ludzi. Nie wzbudził zaufania mojej Córki. Pozostałe zwierzęta oglądała z radością, a do żyraf musiałyśmy wchodzić dwa razy. Długo stałyśmy przy słoniu, a najwięcej radości przyniosły lemury, z małymi lemurzątkami uczepionymi swoich matek. Wnusia nawiązała bliski kontakt z żurawiem, który pukał dziobem w szybę, a Hanusia w tym samym momencie wyciągała do niego rączkę :)

We wtorek oddaliśmy kolejną partię zakrętek do skupu i dzięki wszystkim pomagającym nam ludziom dobrej woli mamy pieniążki na lipcowy wyjazd na terapię do Wrocławia. Bardzo gorąco dziękujemy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.