poniedziałek, 2 czerwca 2014

Ostatnia prosta

Tydzień zleciał jak z bicza trzasł, chociaż bardzo pracowicie. Udało nam się pokonać zawirowania zdrowotne :) Ogólnie turnus mało chorowity, wyjechał tylko jeden chłopiec, któremu nasiliła się padaczka. Nie było zbiorowej infekcji, która zdarzała się w czasie naszych poprzednich pobytów. 
Plan dnia chwilami jest bardzo napięty, jednak udaje się wygospodarować troszkę czasu na odpoczynek - Maluszka szczególnie upodobała sobie trampolinę i nie może się bez niej obyć żadna wizyta na placu zabaw. Poza tym Anula chętnie "tupie", integruje się z dziećmi i czaruje dorosłych :)) Miała jakiś kryzys jedzeniowy, nie naciskałam zbytnio, pilnowałam tylko żeby dużo piła i dziś apetyt wrócił do normy. Byłyśmy w wesołym miasteczku w Złotowie, na targach agroturystycznych, na spacerze i małych zakupach, tylko złotowskiej promenady wciąż nam się nie udaje zaliczyć, a pogoda nie wróży sukcesu w tej kwestii... Pogodę w ogóle mamy w kratkę, dosłownie. W tej chwili o szyby stuka równomierny, gęsty deszcz, a jeszcze w południe było całkiem znośnie. Na szczęście wczoraj pogoda dopisała i mogłyśmy odwiedzić moją koleżankę, która też ma córeczkę z porażeniem mózgowym. Poznałyśmy się na turnusie w Dąbkach, czasem pisałyśmy i dzwoniłyśmy, a teraz nadarzyła się okazja do spotkania i miłego spędzenia Dnia Dziecka. Aga z rodzinką zabrali nas na piknik do stadniny i było naprawdę super :)
Dziś odczuwam nasilające się zmęczenie i marzę już o powrocie do domu. Trzy dni (a w zasadzie dwa i pół) zabiegów szybko zlecą, w czwartek około południa wyjeżdżamy. Stęskniłam się za Mężem i Starszakami, własnym domem i spaniem w swoim łóżku. Wszędzie dobrze, ale... Już niedługo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.