niedziela, 22 czerwca 2014

Oj, ciężko było!

Terapia była bardziej intensywna, co ma dać lepsze efekty. Podobno robi się tak również w Budapeszcie, w dodatku w trzytygodniowych blokach, z przerwami w soboty i niedziele. Nie bardzo to sobie wyobrażam... Maluszka jest niesamowicie dzielna! Kochany bohater! Niektóre pozycje były dla niej bardzo trudne i mocno płakała :( Na szczęście cięższe ćwiczenia przeplatane były łatwiejszymi i Anula dała radę. Miejmy nadzieję, że te trudy rzeczywiście przełożą się na wyniki. 
Poza ćwiczeniami udało nam się miło spędzić czas, przede wszystkim u Cioci Anetki i jej rodzinki. Przebojem dla Ani okazał się kolorowy ogrodowy domek dla dzieci, w którym Maluszka spędziła większość czasu i nawet nieźle w nim siedziała :) Bała się małego, ruchliwego pieska, ale już na drugi dzień spróbowała go pogłaskać i widać było, że niewiele brakuje do oswojenia. 
W piątek ćwiczenia odbyły się dwa razy, ale w sobotę pojechaliśmy kawałek za miasto, zobaczyć piękne stawy z dużą ilością ptasich siedlisk. Szkoda, że nie zabraliśmy lornetki! Pogoda nie bardzo sprzyjała, jednak deszcz poczekał na naszą drogę powrotną, więc nie było źle. 
A dziś już w domku, rozpakowani i gotowi do kolejnego tygodnia pełnego wrażeń. We wtorek jedziemy do Warszawy, na terapię do dr Masgutowej, która będzie próbowała poprawić kształt główki Anuli. Poprzedni zabieg się udał, zobaczymy jak będzie teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.