piątek, 6 września 2013

Jutro rozłąka...

Czeka mnie pierwszy wyjazd bez Ani. Na szczęście tylko od soboty rano do niedzieli wieczór, ale jednak... Zaczynam szkolenie w naszej Fundacji, będę się uczyć jak być dobrym rodzicem niepełnosprawnego dziecka i jak mu najlepiej pomagać. Bardzo się cieszę, że się zakwalifikowałam, z drugiej zaś strony oznacza to samotny wyjazd, z którym jakoś będę musiała sobie poradzić. Jako młodsza mama mniej przeżywałam takie chwile - kończyłam studia, szkoliłam się, dużo pracowałam i było dla mnie rzeczą naturalną, że wiąże się to z rozłąką z dziećmi. Najtrudniej było gdy chłopcy mieli kilka miesięcy i nagle (po 4 latach oczekiwań) przyszło skierowanie do sanatorium dla mnie i starszej Córki. Ponieważ bardzo chorowała na oskrzela, a sytuacja finansowa nie pozwalała nam zapewnić jej wielotygodniowego pobytu w odpowiednim klimacie, zdecydowaliśmy z ówczesnym mężem, że pojadę, ale serce mi się krajało w plasterki za Maluchami. 
Teraz będę dużo krócej :) Mam nadzieję, że Anula nie odczuje za bardzo mojego braku i obie damy radę tej próbie. Nie ukrywam, że mam wielką ochotę wybrać się po zajęciach do kina i oderwać choć na chwilę od rzeczywistości. Czuję też ogromną potrzebę wyjazdu na 2-3 dni w jakąś głuszę, gdzie nie będę musiała myśleć o rehabilitacjach, gonitwach na kolejne zabiegi, szybkich zakupach i ugotowaniu z nich czegokolwiek dla rodziny oraz o spinaniu życia domowego z nieustającym leczeniem Ani. Chyba rozładowuje mi się akumulator i muszę coś zrobić żeby nie wysiadł całkowicie.
Niełatwe to wszystko... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.