Dziś nad ranem zmarła mama mojego zięcia. Od miesiąca było wiadomo, że nie ma już dla Niej ratunku, jednak nawet w takiej sytuacji śmierć jest niespodziewana... W czwartek pożegnamy Ją na cmentarzu w rodzinnych stronach Jej męża. Nie zdążyła się nacieszyć szczęściem młodszego syna i wyczekaną wnuczką... Dobrze, że nie miała świadomości swojego stanu i nie musiała się bać. Odeszła we śnie i już nie cierpi... [*] [*] [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.