czwartek, 20 czerwca 2013

Nie dotarli z wózkami

Stało się coś niebywałego. Co prawda czytałam, że przedstawiciele czasami nie docierają na pokazy, ale sądziłam, że dotyczy to osób z innych miast, a nie pani ze sklepu w mojej miejscowości. 
Przedwczoraj po południu umówiłyśmy się telefonicznie na środę o 12.30. Czekałam grzecznie ponad kwadrans i postanowiłam zadzwonić. Telefon milczał. Po kilku próbach wykręciłam drugi numer z wizytówki i dodzwoniłam się do współwłaścicela, który powiedział mi, że były zmiany w godzinie prezentacji, o 15-stej mają dopiero wyjechać z Łodzi. Sądził, że jego koleżanka mnie poinformowała. Otóż nie poinformowała... Pan przeprosił i obiecał, że oddzwoni do mnie gdy tylko skontaktuje się z koleżanką. Miała robić od rana jakieś badania i pewnie jest u lekarzy. Szczerze mówiąc byłam w lekkim szoku - w ciągu jednego dnia zmiana umówionych godzin, bo pani robi sobie badania, a w dodatku nie raczy mnie poinformować... Cóż, postanowiłam poczekać, ponieważ chciałam obejrzeć wózki. Do 16.30 pan nie oddzwonił, uznałam zatem, że czasu było wystarczająco dużo i można o sobie przypomnieć. Nie zadzwonił dotąd do mnie, bo nadal nie może się skontaktować z koleżanką, nie odbiera telefonów. Jednym słowem - kamień w wodę. Bardzo to wszystko dziwne i ciekawe z kim on w takim razie wracał z tej Łodzi... Mąż kazał mi na nich postawić krzyżyk i tak zrobię - nawet jeśli teraz w końcu się zjawią, to przy ewentualnym kupnie wózka nie będziemy pewni, co w razie jakiejkolwiek awarii. Pęknie nam jakaś rurka, a pani zapadnie się pod ziemię...
Nie wiem czy tylko mnie przytrafiają się takie dziwne przypadki??

Za pół godziny wyjeżdżamy do Łodzi na gipsowy odlew ortezek Maluszki. Później Vojta, gdzie nastrój wczoraj jakby lepszy, a jeszcze później pomożemy Tatusiowi kupić buty i pozwiedzamy Galerię - taki mały oddech od codzienności. Może kupimy Myszy sukienkę na ślub siostry..?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.