wtorek, 11 czerwca 2013

Wciąż coś nowego

Dopiero półtora tygodnia od powrotu, a dzieje się tyle jakby z miesiąc minął. Sporo nowości. 
U nowej pani logopedy bardzo fajnie, Anula rozświergolona jak skowronek, ale do kolejnej wizyty musimy poczekać aż miesiąc. Nie wolno nam jeździć na żadne terapie finansowane przez NFZ dopóki jesteśmy w dziennym oddziale rehabilitacji, a od dziś jesteśmy. Zaczęłyśmy kolejny "turnus" Vojty w Łodzi. Anula nadzwyczaj spokojna, pani rehabilitantka zdystansowna. No cóż... Zobaczymy co będzie dalej.
Wyjazdy do Łodzi nadeszły w dobrym momencie - muszę odwiedzić oddział NFZ i podstemplować zlecenia na sprzęt i oczywiście ten sprzęt zorganizować. Jestem w kontakcie z łódzkim sklepem, który ma spory wybór wózków rehabilitacyjnych dla maluszków. W tym tygodniu podjadę do nich na przymiarki. Jednocześnie będę zamawiać dla Ani ortezy. W ubiegłym tygodniu nasza rehabilitantka uznała, że jednak będą potrzebne. Zanim zostaną zrobione, może być już koniec wakacji, a wtedy tym bardziej trzeba będzie ich używać, ponieważ przy pionizacji noga Anuli ucieka nawet w nowych butkach :( Musimy temu zapobiec. Wczoraj pani doktor wypisała nam zlecenia na ortezy i wózek, teraz muszę pojeździć z dalszym załatwianiem procedur. Skontaktowałam się z fundacją, która być może pomogłaby nam w zakupie wózka, ponieważ jego koszt najprawdopodobniej o kilka tysięcy przekroczy kwotę refundacji. Jak zabezpieczyć te wszystkie potrzeby??? Czasami się załamuję... 
Bardzo możliwe, że jesienią nie pojedziemy na normalny turnus do Zabajki, tylko będziemy dochodzić na część zabiegów z wynajętej kwatery, bo tak jest dużo taniej. Nie obejmie nas cały pakiet świadczeń, ale trudno... Wybierzemy to, co bezwzględnie konieczne i może uda się wtedy pojechać zimą jeszcze raz. Dziś usłyszałam też o refundowanym pobycie na turnusie w szpitalu w Rzeszowie, muszę sprawdzić program i zasady wyjazdu. Mam jeszcze dwa inne pomysły, które wymagają przemyślenia. I muszę zorientować się w zasadach zbiórek na leczenie. Ania wymaga teraz szczególnie intensywnej stymulacji i nie możemy jej odebrać szans przez brak pieniędzy. Martwię się, ale wierzę, że coś wymyślę.
W piątek byłyśmy na spotkaniu z nowym konikiem i było super! Anula zachwycona, roześmiana i szczęśliwa, jeździła rewelacyjnie. Pani terapeutka stosuje w pracy pas z uchwytami i Mała pięknie się o niego wspierała, przenosząc ciężar ciała na rączki. Niestety, dziś od rana leje jak z cebra i zajęcia się nie odbyły, ale liczymy na pogodę w piątek.  Pokładam w tej terapii wielkie nadzieje i oby się spełniły.
W niedzielę podjechaliśmy na basen i Ania poruszała w wodzie nóżkami tak, jak nie udawało jej się "na powietrzu". To bardzo dobrze, ponieważ ma jednak prawidłowy wzorzec ruchu i może kiedyś on się odblokuje także poza wodą. Musimy chodzić na basen!
Tyle udało nam się zdziałać od zeszłego poniedziałku. Poza tym nawet ugotowałam kilka obiadów :) Nie wiem kiedy, ale jednak. Po turnusie wstąpiła we mnie nowa energia, z czego się bardzo cieszę. Przyda się, bo jeszcze wiele przed nami. Są też smuteczki, niestety... Jeden z synów wciąż nie może się wstawić  w odpowiednie koleiny i burzliwie przechodzi szczenięce lata. No cóż, trzeba przyjąć i to, choć będę reagować w zależności od jego decyzji, co może być przykre dla nas obojga. Bywa ciężko. Obawiam się, że rozum nieprędko mu wróci. Na razie mam wrażenie, że rozmawiamy w innych językach...


1 komentarz:

  1. Witam,
    Jeżeli Vojta to pewnie Pani Beatka Rapalska. Kobietka fantastyczna jest chociaż w pierwszych kontaktach wszystkim się wydaje że jest zdystansowana i chłodna. To jest naprawdę Ciepła Dusza.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.