niedziela, 28 lipca 2013

Dobre Anioły czuwają :)

Nic się nie dzieje bez przyczyny i nie ma przypadków :) Boże... Naprawdę czuwa nad nami jakaś Dobra Dusza...
Dziś spędzamy dzień na kwaterze (być może z małym specerem po miasteczku), ponieważ Nieoceniony już od samego rana siedzi na torze i ogląda swoje kochane ściganty. Może mi się uda znaleźć właściwy program w węgierskiej tv i pooglądać chwilkę razem z nim. 
W związku z takim obrotem dnia, poszłam na śniadanie tylko z Anią, a później wyszłyśmy troszkę na kocyk przed pensjonat. Miła pani gospodyni dała nam dodatkowe poduszki i wystawiła dziecięce krzesełko. Jakoś tak wyszło, że zaczęłam z nią rozmawiać o Ani i chociaż każda z nas mówiła w znanych sobie językach, dogadałyśmy się doskonale. Gospodyni spytała czy słyszałam o metodzie Deveny, a gdy okazało się, że nie, zapisała mi wszystko na kartce żebym mogła sobie znaleźć w internecie. Podobno metoda jest bardzo dobra, przynosi świetne rezultaty i jest bardzo popularna na Węgrzech. 
Oczywiście dopadłam internetu gdy tylko Ania zasnęła i już sporo wiem. Jest to metoda uciskowa pracy na powięziach, opracowana przez węgierską terapeutkę Annę Deveny. Najlepsze rezultaty uzyskuje się do 5 miesiąca życia, ale można też oczywiście ćwiczyć później. Znalazłam informacje o polskiej mamie, która leczyła dziecko tą metodą w Niemczech i w Budapeszcie, a potem ściągnęła do Wrocławia terapeutkę z Londynu i co kilka tygodni robią pięciodniowe turnusy, nie wiem tylko czy również w tym roku. Już do niej napisałam maila, czekam na informacje. Znalazłam węgierską stronę Deveny i adres w Budapeszcie, nie ulega wątpliwości, że jutro tam pojedziemy, może uda nam się wcisnąć na konsultację i dowiedzieć czegokolwiek więcej. Na pewno pokazała się nowa furtka i otwiera kolejny rozdział. Jestem bardzo podekscytowana, serce mi szybciej bije. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie..? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.