wtorek, 5 listopada 2013

Chce się żyć

W sobotę rano Warszawa. Będzie mi brakować tych wyjazdów. Dobrze jest się spotkać z fajnymi ludźmi, którzy w dodatku mają podobne problemy i rozumiemy się w pół słowa. Pogadać, wymienić doświadczenia, doradzić sobie wzajemnie. Odpocząć od codziennych obowiązków, posłuchać podpowiedzi specjalistów. Za miesiąc ostatnie spotkanie, ale mam nadzieję, że z niektórymi osobami kontakt przetrwa dłużej.
Tym razem mieliśmy ciekawy warsztat z panią psycholog, porady dietetyka i akty prawne dotyczące niepełnosprawnych w Polsce i Unii, bardzo przydatne tematy. Czekała też na nas niespodzianka - Fundacja opłaciła nam bilety na film "Chce się żyć", co ważne - nie w żadnym multikinie, tylko w Kinotece w Pałacu Kultury i Nauki. Inna atmosfera.
Bałam się tego filmu. Bałam się swoich reakcji, bałam się przekłamań tematu i komercjalizacji, niestrawnej ckliwości, niezrozumienia przez twórców tego, jak jest naprawdę. Bałam się niepotrzebnie.
To jest film, który powinien obejrzeć każdy, a pójdą na niego zapewne nieliczni. Po co oglądać kalectwo? Po co się nad tym zastanawiać? Lepiej o tym nie myśleć, to może mnie nie dotknie... Ludzie z reguły uciekają od problemu niepełnosprawności, wolą się z nim nie stykać bezpośrednio. Choć może nie mam racji. Sala Kinoteki była pełna...
"Chce się żyć" jest zrealizowany tak, by zainteresować "zdrowego" widza, "unormalnić" głównego bohatera. Ja te zabiegi widzę, ale nie odebrały mi one możliwości odczuwania tego filmu. Jest bardzo dobrze zrobiony. Pomaga zrozumieć jak wygląda życie niepełnosprawnych i ich rodzin, z czym spotykają się na codzień, zewnętrznie i wewnętrznie. Odtwórca głównej roli, Dawid Ogrodnik, powinien dostać wszystkie nagrody świata, choć chyba musiałby się nimi podzielić z Kamilem Tkaczem, który grał małego Mateusza. Szczerze mówiąc, wszyscy byliśmy pewni, że chłopiec grający małego Mateusza rzeczywiście jest niepełnosprawny. Czapki z głów moi mili, czapki z głów!
I choć dla rodzica chorego dziecka jest to film trochę przygnębiający, pozwala jednak chwycić się nadziei, że zawsze może być troszkę lepiej. Niekoniecznie całkiem dobrze, albo nawet dość dobrze, ale lepiej niż do tej pory. Gdy błyska taki lepszy promyczek, wracają siły do dalszego życia i walki o jutro i kolejne promyczki. W codziennym zderzeniu z niepełnosprawnością nie zawsze chce się żyć, ale jaśniejsze chwile sprawiają, że można żyć, a to już bardzo dużo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.