Mieszkanko posprzątane, synowie u taty, a ja zrobiłam sobie pyszny kaiser schmarren. Mniam! W zapasie mam jeszcze żurek. Owocki i zupkę dla Ani też miałam, więc lajcik na całego :) Dzięcioł, odpukać, od rana odpuścił. Może zacząć w każdej chwili, więc za bardzo się nie cieszę, ale te kilka godzin to ulga dla uszu. Niunia za chwilę się obudzi i będziemy robić same fajne rzeczy. Miły dzionek.
A Połówek jeździ zawzięcie. Wczoraj poszli na stok, dzwonił ok. 17-stej, że wrócili i chyba się zdrzemnie. Następnie zadzwonił po 22-giej z informacją, że właśnie wstał... Niezłe musiał mieć deficyty, zazwyczaj nie sypia w dzień, a jeśli już to z godzinkę. Sam był w szoku. Dziś zerwali się z rana, po ósmej już byli na nartach i jeżdżą do chwili obecnej. Desperaci! :))
Dobrze, że jutro wraca. Źle mi się dzisiaj spało - łóżko za duże, za zimne i puste. Nie lubię tak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.