czwartek, 17 stycznia 2013

Pijemy z kubka!

Jednym z ćwiczeń u pani psycholog było łapanie za ucho plastikowego kubeczka, a jeszcze lepiej - łapanie go dnem do góry i odwracanie prawidłowo. Anula nie miała szansy tego zrobić, bo dotąd się za kubek nie wzięłyśmy... To znaczy owszem, raz, jakiś czas temu (listopad..?). Mała się zakrztusiła, na mnie padł blady strach i finito. W Kazimierzu próbowałam nauczyć Anulę pić ze specjalnego kubka ze słomką, ale nic z tego nie wyszło. Gryzła sobie z zapałem słomkę, przez myśl Jej nie przeszło zassać picie. Może i dobrze, jeszcze by się zakrztusiła? Kupiłam ten wynalazek, ponieważ gdzieś o nim pozytywnie czytałam, ale sama nie miałam przekonania. W każdym razie do tej pory nie wyszłyśmy poza picie butelką i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to błąd...
Wczoraj Tata pokazał Ani kubeczek, łapała go na różne sposoby, trochę postukała, oglądała i obracała. Dziś po powrocie z Łodzi i obiadku postanowiłam wrócić do tematu. Andźka do kubka wyrywna, jak najbardziej, ale łapanie w cały świat, chichy-śmichy i stukanie. Stwierdziłam, że bez sensu taka nauka, bo skąd ma dziecko wiedzieć jak łapać kubek, skoro z niego nie pije? Kubek to nie zabawka. Trzeba nauczyć Anulę pić z kubka.
Nawet łatwo poszło. Póki co. Pokazałam Niuni jak złapać za ucho, złapała ładnie, po czym nie dałam Jej  podnosić tylko pokazałam, że do kubeczka coś się nalewa. Obejrzała zawartość i oczywiście kubek powędrował do buzi. Pomogłam przytrzymując i mały zuch dostał troszkę płynu do buziaka, odruch ma dobry, bo połknęła :) Potem drugi łyk, trzeci, czwarty. Po brodzie też poleciało, normalna sprawa, ale dużo więcej do brzuszka, więc początek można uznać za udany. Po przyjeździe Taty Ania jadła deserek i popiła już z kubeczka. Jaki Tata był dumny! Jakby sam się czegoś nowego nauczył :))) Jutro dalszy ciąg kubkowej przyjaźni i cieszę się, że Ania jest na nią gotowa.

Dotarło do mnie, że mamy poślizg nie tylko w poruszaniu i że być może za bardzo Anię ochraniam. Tego się właśnie obawiałam. Jeszcze gdy nie było wiadomo, że jest tak kiepsko ruchowo, bałam się, że będę nadopiekuńcza z powodu naszych ciążowych i wcześniaczych dramatów. Doszło nam problemów, a ja tym bardziej się gubię. Nie jest łatwo kolejny raz próbować podać grubsze kawałki jedzenia i ze strachem patrzeć, czy dziecko się nie dławi. Ze świadomością, że już ma niedotlenienie i jeśli teraz cokolwiek się stanie... Wiadomo, że nie powinna jeść papek w nieskończoność i pić tylko z butelki, ale trudno wyczuć kiedy jest ten czas, że można bezpiecznie pójść dalej. Muszę opanować lęk i pozwolić się Małej rozwijać, bo może ją niechcący hamuję. Nie sądziłam, że to będzie aż tak trudne...
Pani psycholog pytała także czy Ania rzuca zabawkami. Jestem pedagogiem po rozwojówce, więc wiem o co chodzi. Powinna już rzucać, wiem o tym. I znów doszła do głosu mniejsza sprawność, która Ją w tym ogranicza. Cholerny świat... Maluch wyrzuca zabawki z łożeczka lub kojca. Rzuca także gdy siedzi i ma zabawki wokół. Siedzi. Ania nie siedzi. Tym bardziej nie stoi. Żeby skutecznie wyrzucić zabawkę z kojca trzeba stać. Ewentualnie pewnie siedzieć i wziąć dobry zamach. Można też coś wyrzucać z krzesełka do karmienia, ale żeby móc to zrobić i patrzeć jak leci, po czym z radością rzucać drugi raz jeśli mama podniesie - trzeba stabilnie siedzieć w krzesełku. I móc w nim siedzieć dłużej niż czas karmienia. I klops, Ania nie ma na razie takich możliwości. Niestety... Dlatego nawet nie mamy krzesełka, choć zastanawialiśmy się nad zakupem jednego z modeli, fajnie otulającego i dość dobrego dla Małej. Póki co mamy jednak nie sadzać Jej za dużo, szczególnie w takich sprzętach, bo mięśnie nie trzymają tułowia i zniszczymy dziecku kręgosłup. Musi się wzmacniać trenując siadanie, ale wystarczy tyle, ile u nas na kolanach, zwłaszcza, że mamy wtedy kontrolę nad stabilizacją tego siadu. Wniosek z tego, że Ania nie będzie się bawić w rzucanie zabawek dopóki nie zacznie stabilnie siedzieć.
Doświadczam w jaki sposób niepełnosprawność mojego dziecka ogranicza je i wtórnie hamuje.

Nie zwariować. Nie mieć depresji. Myśleć pozytywnie i wierzyć. Nie złamywać się. Wspierać dziecko i walczyć. Nie pękać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.