poniedziałek, 17 grudnia 2012

Hura, hura, hura!

Udało się! Dzięki Nieocenionemu Tacie oczywiście. Ania jest wpisana na turnus rehabilitacyjny metodą Vojty :) Mąż od szóstej rano czekał w kolejce. Zapisy były od ósmej, a On był... dwunasty. Ludzie przed nim  przyjechali przed piątą... Najważniejsze, że się udało i 9 stycznia zaczynamy kolejny skomasowany atak na problemy. Do tej pory też nie próżnujemy, ale mam nadzieję, że ten turnus zmieni jeszcze więcej. Będziemy dojeżdżać codziennie do Łodzi na oddział dzienny, przez dwa tygodnie. Anioły się postarały!

Dziś na rehabilitacji Bobath przymierzaliśmy się do kombinezonu Theratogs, który pożyczyła nam mama jednego z ćwiczących chłopców. Faktycznie, trzymał Anulę w lepszej pozycji, szczególnie przy wychylaniu na boki, ale nie wiemy (rahabilitantka i ja) czy będziemy się upierać przy stosowaniu go u Ani. Na razie poczekamy i poobserwujemy dalsze postępy, być może wrócimy do tego pomysłu. 

Zmykam do kuchni, póki Mała śpi, bo coś się dzisiaj z niczym nie mogę wyrobić. Chyba przez pogodę. Znowu przed nami szarobure Święta, kolejny rok. Buuu.... A już tak ładnie było...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.