sobota, 8 grudnia 2012

Zmiana planów

Padam... Porządki, oczywiście. Kicham kurzem, sprzątaliśmy na półkach z książkami, a tam jak wiadomo zawsze coś w kartkach zostanie. Raz na jakiś czas trzeba je gruntownie przetrzepać, a że książek ci u nas dostatek, więc... Jutro ciąg dalszy i tak po trochu przez cały tydzień, a później od następnego poniedziałku, o ile coś zostanie. Zdążymy ze wszystkim. Nie to jednak było dzisiaj najważniejsze.
Nici z Bieszczad. Nie ma kwater i szlus. Nawet Mama Stasia nic nie wskórała. Ani jej znajomi z pensjonatami, ani znajomi znajomych nie mają już wolnych miejsc. Może coś by się znalazło w niezbyt odpowiadającej lokalizacji, a standardem zbliżone do wczesnego Gierka, ale zanim zaczęliśmy się napinać wpadła mi do głowy pewna myśl. W ferworze tych bieszczadzkich poszukiwań poprosiłam Męża żeby zadzwonił do Kazimierza Dolnego. Kilka lat temu spędziliśmy tam romantyczny weekend w przemiłym pensjonacie i tak mi jakoś przyszło na myśl. Byłam prawie pewna, że nie ma miejsc. Stwierdziliśmy, że jeśli będą, to mamy tam jechać, dlatego się Bieszczady na nas uparły. A chcieliśmy jechać już dawno, ale się jakoś nie składało. Mąż zadzwonił, a ja z niedowierzaniem słuchałam rozmowy, z której niewątpliwie wynikało, że pokój jest! Coś fantastycznego! Pojedziemy z naszą Córcią w takie cudowne, klimatyczne miejsce, w którym kiedyś było nam tak, że do dziś wspominamy z nostalgią. Muszę pogadać z Mężem, że to doskonały pomysł by zabierać nasze dziecko w piękne miejsca z historii rodziców. Trochę ich jest, więc wszystko przed nami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.