czwartek, 25 października 2012

39,4

Taka temperatura to już nie żarty. Lekarka na rejonie nic nie wysłuchała i  w zasadzie nie wiadomo co to jest, poza tym, że idzie ząb (jupi!! :)) Już wczoraj coś się zaczynało, bo za często były niespodzianki w pielusze, ale sądziłam, że to po pierwszy raz podanych śliwkach. Nad ranem już było widać, że to nie śliwki, ale nadal nie wiadomo co. Podobno temperatura za wysoka na ząbek. Nie wypowiem się, bo starsze dzieci nie gorączkowały na zęby, a z Anią jest wszystko inaczej, jakbym miała pierwsze dziecko, słowo daję. 
Dostałyśmy kolejny antybiotyk i mam opór żeby go dać. Skoro nie wiadomo co jest, a dopiero co skończyłyśmy antybiotyk (tydzień temu!) i jeszcze był lek przeciwwirusowy, to chyba jest coś innego. Rany kota... Czemu nie poszłam na medycynę??? Aa... Młodość miałam trudną i burzliwą... Przepadło. Muszę liczyć na lekarzy, a czasami nie ufam im za grosz :( 
Zadzwoniłam do Fundacji, bo przecież wyjazd. Pani Prezes powiedziała, że tym bardziej nas zaprasza. Poinstruowała jak mam zbijać gorączkę uciskaniem palca u nogi Ani, niechętnie podeszła do antybiotyku i zapewniła, że bez względu na obecny stan pomogą nam i nie ma przeszkód. Jedyny problem to odległość i podróż, ale mamy zbijać gorączkę i jechać. Szczerze mówiąc, trochę mnie zszokowała. Myślałam, że z wyjazdu nici. Mówiła z przekonaniem i serdecznie, coś było w naszej rozmowie takiego, że zadziałało na mnie kojąco i poczułam bezpieczeństwo. Z drugiej strony pamiętam jak w czerwcu z "niczego" i osłuchiwań przez dwie lekarki, w ciągu trzech dni zrobio się zapalenie płuc i szpital.
Dzwoniłam do męża, który stwierdził, że skoro tak, to pojedźmy. Mam kocioł, nie wiem co robić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.