środa, 28 listopada 2012

Upadek Ilony

Co jakiś czas media obiegają informacje na temat Ilony Felicjańskiej. Dziś zobaczyłam kolejny news i rozłożyło mnie już na amen... Nie mogę uwierzyć jak można do tego stopnia nie myśleć. To, co się dzieje z tą kobietą przekracza wszelkie pojęcie. Zastanawiam się czy tak na nią wpłynął wypadek, który spowodowała pod wpływem alkoholu i nagonka, z jaką się później spotkała, czy też zawsze była tak mądra jak teraz widzimy, tylko dzięki wpływom innych osób udawało jej się funkcjonować bez wpadek. Po wypadku, związanej z nim aferze i odsunięciu się od pani Ilony wielu osób, sama sobą kieruje i efekty, niestety, przerażają...
Irytuje mnie, że pani Ilona nie rozumie istoty kierowanej do niej krytyki. Cały czas uważa, że ma się jej za złe  alkoholizm, narzeka w wywiadach i na swojej stronie internetowej jakim Polska jest zaściankowym krajem, potępiającym uzależnionych. Zupełnie nie rozumie, że nie z powodu alkoholizmu sypią się na nią gromy. Do uzależnienia od alkoholu przyznało się kilka znanych osób, m.in. Stanisława Celińska. Ta choroba w świecie filmu i modelingu nie jest niczym niezwykłym i publiczność zdaje sobie z tego sprawę. Tak samo jak wiemy, że ludziom zdarza się wsiąść do auta pod wpływem alkoholu. Jest to złe, naganne, może przynieść śmierć niewinnych osób, ale nie tylko dlatego pani Ilona spotkała się z tak wielkim ostracyzmem. Większym niż inni, bo przecież nie ona jedna z celebrytów została złapana na jeździe "pod wpływem". Ona natomiast chyba  najbardziej chciała uchodzić za kogoś, kim nie była. I dość długo zaprzeczała problemowi mimo oczywistych faktów, wdając się przy tym w dyskusje, które uprawniły media do drążenia tematu. Jakiś czas później uznała swoje uzależnienie, po czym w bardzo szybkim tempie postanowiła, że stanie się sztandarową trzeźwiejąca alkoholiczką i będzie pomagać innym.
Nie wiem kto leczył panią Ilonę, ale szczerze mnie to interesuje. Zazwyczaj celebryci trafiają w dobre ręce, a terapeuta czuwa nad procesem ich zdrowienia. Zastanawia mnie, kto "czuwał" nad panią Iloną... Jest taka znana wspólnota, Anonimowi Alkoholicy. Niby znani, a tak naprawdę niewiele osób wie o co chodzi. Wspólnotę założył Billy Wilson, makler giełdowy dotknięty alkoholizmem. Zauważył, że rozmowa z innym alkoholikiem pomaga jemu i nie tylko jemu. Tak powstała pierwsza na świecie zorganizowana grupa wsparcia, będąca wzorcem tworzenia kolejnych takich wspólnot oraz powstania profesjonalnej terapii grupowej. Anonimowość członków nie wynika ze wstydu. Naczelną zasadą jest bowiem to, że nie obchodzi mnie kim jesteś, jak się nazywasz, ile masz pieniędzy czy może jesteś bezdomny, ponieważ wobec uzależnienia wszyscy są równi. Wspólnota opracowała też 12 Kroków, z których pierwszy mówi o uznaniu swojego problemu, przyznaniu się przed samym sobą do alkoholizmu i utraty kontroli nad życiem. Ostatni, dwunasty krok mówi o gotowości do pomagania innym uzależnionym. Pomiędzy nimi jest dziesięć innych kroków, których przejście pozwala przeformułować swoje życie i podejście do nałogu. Dopiero wtedy jest się gotowym do pomagania. Zrobienie pierwszego kroku i natychmiastowa chęć zrobienia dwunastego kończy się typowym dla neofitów "rozkrokiem" z wywrotką i każdy szanujący się terapeuta powinien dołożyć wszelkich starań by zapobiec temu u swojego pacjenta. Szczególnie pacjenta z pierwszych stron gazet. Tymczasem pani Ilona zdążyła nawet założyć swoją klinikę i wielokrotnie poinformować o tym media, po czym się oczywiście "rozjechała". W międzyczasie była fotografowana na różnych imprezach, gdzie alkohol jest oczywiście obecny, a przecież unikanie wchodzenia w paszczę lwa jest podstawową zasadą pierwszych miesięcy abstynencji.
Patrząc na to wszystko okiem profesjonalisty, nie mogłam wyjść ze zdumienia. Oczywiście, pacjent nie jest ubezwłasnowolniony. Robi co chce i robi różne rzeczy, także takie głupoty, ale cały czas miałam w tle przypuszczenie, że ktoś zbyt mało czuwa nad swoją podopieczną. Pseudo uduchowione wypowiedzi pani Ilony tylko mnie w tym utwierdzały. A potem było tylko gorzej...
Okładka jednej z gazet, na której pani Felicjańska pozuje z synami, i zawartość artykułu, zwaliły mnie z nóg. Jak można??? Można być redaktorem, który dba o nakład pisma i dąży do tego wszelkimi drogami, ale jak można być rodzicem, który nie dba o własne dzieci..? Gdyby to był artykuł wyłącznie o relacjach między matką a synami w trudnym dla nich życiowo okresie, to może... Z bardzo wielkimi zastrzeżeniami. Ale był to artykuł m.in. o relacjach małżeńskich pani Ilony, pełen wyrzutów wobec męża, ojca tych dzieci z okładki. Wciąganie dzieci w konflikt rozwodowy małżonków jest nożem wbijanym w ich psychikę, a kreowanie siebie z pomocą wizerunku własnych dzieci jest manipulacją, na którą nie powinien sobie pozwolić absolutnie nikt. A tym bardziej osoba, która usiłuje twierdzić, że jest dobrą matką. Po wypomnieniu jej tego w telewizji śniadaniowej, pani Ilona znów obruszyła się, że atakuje się ją za alkoholizm! Może ona faktycznie  nie rozumie o co chodzi..? Ale czy można być aż tak zaślepionym i aż tak nie myśleć? Wielką klasę zachował w tym były mąż, nie komentując ani słowem poczynań matki swoich dzieci, choć można się domyślać, że nie wiedział do czego zostaną wykorzystani jego synowie.
Potem były kolejne rewelacyjne projekty, polegające głównie na lansowaniu się w dziwacznych strojach na kolejnych imprezach oraz naga sesja zdjęciowa z paparazzi. Tu już inteligencja pani Ilony doznała bezapelacyjnego publicznego szwanku... A dziś otwieram net i widzę panią Felicjańską w reklamie zegarków - stoi na mocno rozstawionych nogach, z dziwaczną stylizacją na głowie, a przed nią klęczy, przytulony do jej brzucha, nagi model. Całość śmieszna i żałosna, w najmniejszym stopniu nie seksowna, nie mówiąc już o tym, że zegarek w tym wszystkim jest na dalekim planie...
Ręce opadają...Komentarze internautów są różne, od wysyłania modela na siłownię zaczynając. W większości jednak współczujące dzieciom celebrytki i odsyłające ją do zastanowienia się nad sobą. Niestety, przypuszczam, że będą to kolejne głosy wołającego na puszczy. Mnie nasuwają się jedynie słowa niezapomnianego doktora Strosmajera: "Gdyby głupota miała skrzydła, fruwałaby pani jak gołębica".
A dzieci żal...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.